Całe życie Jezusa wypełnione jest delikatną obecnością kobiet, ich wrażliwością, wiarą, miłością i ogromną siłą. W szczególny sposób są one obecne podczas Jego męki, śmierci i Zmartwychwstania.
Najpierw żona Piłata (pamiętajmy, poganka) odważnie mówi swojemu mężowi: „Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu” (Mt 27, 19). Musiał wiedzieć, że to nie czcze kobiece gadanie, nie przewrażliwienie, ale ostrzeżenie i jej wsłuchane w Prawdę serce. Umył ręce, nie chcąc zanurzać ich w krwi Niewinnego, ale jednocześnie nie miał w sobie dość siły, by się przeciwstawić. Choć trochę próbował.
Później na Drodze Krzyżowej zjawiły się płaczące niewiasty i Weronika czule wycierająca Jego twarz. A potem Krzyż.
„A pod krzyżem Jezusowym stała Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria Kleofasowa oraz Maria Magdalena (J 19, 25). One tam są! Trzeba było nie lada odwagi, aby tam być. A raczej – trzeba aż takiej miłości, jaką one miały, aby tam być…”
kard. Stefan Wyszyński
Odwaga, by wyjść przed tłum, nie bacząc na spojrzenia i wyzwiska. Nie przejmując się tym, jak były postrzegane przez obcych, ale też swoich, tych, którzy chwilę wcześniej zwątpili - w Niego, w Jego misję i w samych siebie.
Odwaga, by nie odwracać głowy i nie chować się przed własnym sercem, które krwawi, które nie chce uczestniczyć w tej męce, w tej samotności, które wolałoby ukryć się gdzieś w bezpieczniejszym miejscu, ukołysać się do snu i zamknąć oczom powieki, bo tak przecież łatwiej i lżej. Czego oczy nie widzą przecież...
Odwaga, by przezwyciężyć nie tylko ludzkie spojrzenie, ale i własne słabości, swoją emocjonalność i kruchość..
I ta ich miłość jak koło napędowe odwagi.
„One pozostały, nawet od grobu nie odeszły. Miłość nigdy nie odchodzi. (…) Wiedzione miłością i jakąś wewnętrzną mądrością, trwają wiedząc, że nie wszystko się skończyło, że trzeba tu być, choćby w bólu i ze łzami. (…) One nie odejdą, chociaż straże uciekną i wszyscy się rozproszą. One będą czekały i doczekają się… Zmartwychwstania.”
kard. Stefan Wyszyński
Ich miłość wypróbowana, doświadczana, utrudzona, stojąca przed krzyżem, niosąca swój własny krzyż, wsparta o obecność drugiej i o moc samego Stwórcy, Ta, która wszystko przetrzyma, nawet własne upadki i odeprze kołatające myśli wbrew nadziei, ta, która nie tylko współweseli się z prawdą, ale z niej czerpie siłę.
„Wielką Sobotę nazywamy Dniem Kobiet! Przecież one tego dnia zwyciężyły swoją wierną miłością, odwagą i wiarą, nie zaś Apostołowie, którzy – gdy ich Mistrz utrudzony spał w grobie – pozamykali się w różnych kryjówkach, w strachu przed Żydami.”
kard. Stefan Wyszyński
One zwyciężyły, one też zostały nagrodzone w poranek wielkanocny, to one pierwsze ujrzały Tego, którego kochały (czy Ciebie też zachwyca spotkanie Jezusa z Marią Magdaleną?). One pierwsze miały nieść Dobrą Nowinę. One o niej świadczyły. One same były częścią tej Dobrej Nowiny - że można tak kochać. Że miłość nigdy nie wątpi, że miłość potrafi góry przenosić i zwycięża śmierć, i jest Życiem i Życie daje.
Daj mi Panie, taką odwagę, taką miłość i taką gotowość, by świadczyć o prawdzie.
Katarzyna Marcinkowska
Chciałabyś odkrywać piękno i siłę kobiecości oraz swoją wartość w Bożych oczach? Zobacz program: ja w Jego oczach A może chciałabyś przejść drogę z Maryją, by od Niej uczyć się wiary i miłości? Propozycja dla Ciebie.
Comentarios